Wniebowzięcie NMP
15-08-2020
W 100 lecie Bitwy Warszawskiej "Cudu nad Wisłą". Za Boga i za OjczyznęRok 1920 to czas wielkiej próby dla narodu polskiego. Marzenia o niepodległości nabrały realnych kształtów. Niestety wskrzeszona Rzeczypospolita była mniejsza niż przed rozbiorami, a w dodatku, tak jak niegdyś, za czasów Chodkiewicza, Czarnieckiego czy Sobieskiego, jej przyszłość zależała od wytrzymałości i morale żołnierza oraz determinacji obywateli.
Odrodzona w 1918 roku Polska nie miała bezpiecznych granic. Na wschodzie jej armia toczyła walki z Ukraińcami oraz bolszewikami, na zachodzie o powrót do macierzy dobijali się Wielkopolanie i Ślązacy. Nawet granica z pobratymczą Czechosłowacją, nie była stabilna.
Lecz jak stwierdził Henryk Sienkiewicz, ustami pana Zagłoby: Nie masz takowych terminów, z których by się viribus unitis (wspólnymi siłami) przy boskich auxiliach (pomocy) podnieść nie można.
I rzeczywiście, przy ograniczonym do działań dyplomatycznych i zaopatrzeniowych poparciu ze strony Francji i Węgier oraz wrogiej postawie Wielkiej Brytanii i Niemiec, realnie tylko na Boże auxilia, mogli Polacy liczyć. I nie zawiedli się, zwłaszcza że, co trzeba przyznać, gorąco potrafili Stwórcę o to wsparcie prosić.
Gdy plan Józefa Piłsudskiego, zakładający poderwanie Ukraińców do walki z komunistami o utworzenie kraju sprzymierzonego z Polską poniósł fiasko, w kierunku Warszawy ruszyła nawała bolszewicka. Wojsko Polskie, które nieco wcześniej świętowało zdobycie Kijowa, długo nie potrafiło dać skutecznego odporu Armii Czerwonej.
Naczelnik Piłsudski świadomy grozy położenia, poprosił o spotkanie arcybiskupa warszawskiego, kard. Aleksandra Kakowskiego. Były socjalista apelował do hierarchy o: Kapelanów, dobrych kapelanów dla armii, którzy by szli w szeregach razem z żołnierzem, w okopach podnosili go na duchu.W odpowiedzi na wezwanie biskupów do wojska zgłaszali się kolejni kapłani. Gdy przed kard. Kakowskim stanął młody ks. Ignacy Skorupka, usłyszał słowa zachęty: pamiętaj, abyś ciągle przebywał z żołnierzami w pochodzie w okopach, a w ataku nie pozostawał w tyle, ale szedł w pierwszym rzędzie.
Hierarchowie apelowali do Polaków o nawrócenie, odrzucenie egoizmu, modlitwę oraz czyn dla Ojczyzny. Przez cały czas płynęły modlitwy do Nieba z wypełnionych do ostatniego miejsca polskich świątyń.
W trudne sierpniowe dni szczególnie duży ruch panował na Jasnej Górze. 27 lipca 1920 roku biskupi ponowili oddanie zagrożonej Ojczyzny opiece Bogarodzicy, obierając Ją na nowo Królową Polski. 7 sierpnia rozpoczęła się tu tygodniowa nowenna błagalno-pokutna. Tysiące ludzi, leżąc krzyżem, modliło się do Boga za pośrednictwem Maryi, o ratunek dla Ojczyzny. Przed obliczem Czarnej Madonny młodzi ludzie klękali, zanim ubrali mundury Armii Ochotniczej. Naczelnik Państwa Józef Piłsudski, świadom szczególnego miejsca, jakie Jasna Góra zajmuje w sercach Polaków zaproponował nawet, by w dniach wielkiej próby siedzibę rządu przenieść na Jasną Górę. Członkowie Rady Ministrów postanowili jednak trwać w stolicy.
Także Warszawa stała się miejscem intensywnych modlitw. W niedzielę, 8 sierpnia we wszystkich kościołach miasta adorowano Najświętszy Sakrament. Potem na ulice wyszły procesje, które zmieniły Plac Zamkowy i Krakowskie Przedmieście w ogromną świątynię. W szczególny sposób zwracano się do patronki stolicy - Matki Bożej Łaskawej oraz św. Andrzeja Boboli i św. Władysława z Gielniowa.
I w końcu stał się cud. 15 sierpnia, w święto Wniebowzięcia NMP, wojsko polskie w krwawych walkach powstrzymało parcie Armii Czerwonej, a w dniu następnym odrzuciło jej oddziały na wschód. Odwrót bezbożnej tłuszczy przemienił się w paniczną ucieczkę. Wielu jeńców sowieckich opowiadało, że podczas walk ujrzeli na niebie ogromną postać Maryi, płaszczem Swoim osłaniającej Warszawę.
Warto dodać, że to wspaniałe zwycięstwo chrześcijaństwa nad bolszewizmem, dobra nad złem, Maryja zapowiedziała wiele lat wcześniej, gdy w 1872 roku ukazała się mistyczce, obecnie kandydatce na ołtarze Wandzie Nepomucenie Malczewskiej. Jej słowa wtedy brzmiały: Skoro Polska otrzyma niepodległość, to nie za długo powstaną dawni gnębiciele, aby ją zdusić, ale Moja młoda armia, w imię Moje walcząca, pokona ich, odpędzi daleko i zmusi do zawarcia pokoju. Ja jej dopomogę.
Jakiż to wielki zaszczyt dla wojska polskiego, że Maryja kiedyś nazwała jego formacje „Swoją armią”. Dla nas, ludzi XXI wieku, pamięć o wielkim Cudzie nad Wisłą powinna stać się nie tylko pretekstem do świętowania, ale także zachętą do refleksji nad własnym powołaniem. Wojna między dobrem a złem nigdy się nie kończy. Podobnie jak przed naszymi przodkami w 1920 roku, także przed nami staje zadanie, by podnieść wysoko sztandar Chrystusa i przekształcać świat zgodnie z Bożą wolą. By zbudować wielką, bo opartą na Ewangelii, Polskę.