Michalici

Wniebowstąpienie Pańskie

23-05-2020

facebook twitter
Umiłowany Syn Ojca istniał odwiecznie. Chrystus powraca tam, skąd przyszedł

Jezus idzie do Ojca, który jest większy od Niego. W danym momencie nie zastanawia się On nad tym, jak mroczna będzie ta droga powrotu do Ojca, poprzez wszystkie etapy męki, opuszczenie przez Boga, aż po zstąpienie do świata umarłych. Nie to znajduje się w polu Jego widzenia, ale fakt, że wszystko jest powrotem do domu, powrotem na łono Ojca, w którym spoczywa On od wieczności (J 1, 18), na łono Ojca, które jest Jego ojczyzną i doskonałym schronieniem, które na krótko opuścił, aby objawić nam istotę i miłość Ojca. „Wyszedłem od Ojca i przyszedłem na świat; znowu opuszczam świat i idę do Ojca. A przedtem: Ojciec sam was miłuje, bo wyście mnie umiłowali i uwierzyli, że wyszedłem od Boga” (J 16, 28. 17).

Ojciec jest nieskończoną przestrzenią, która jest zarazem niezmierzona i całkowicie bliska, znana. To nie jest żadna pusta przestrzeń, żaden stan nirwany, ale przestrzeń, która jako całość obejmuje także istotę początku Syna i jest Jego miłującym potwierdzeniem. Poza tym wiekuistym „tak” skierowanym do Syna nie ma w Ojcu nic więcej, co posiadałby On wyłącznie dla siebie, a czego nie dzieliłby z Synem. Syn żyje w całkowitym i bezgranicznym samooddaniu się Ojca Jemu i właśnie On sam jest, by tak powiedzieć, wynikiem tego samooddania. Szczęśliwość bez miary polega na tym, że jest się zrodzonym, umiłowanym i zaakceptowanym przez Tego, który obejmuje całość bytu, a sam nie ma żadnej podstawy bytowej. Syn powraca do tej czystej przestrzeni wiekuistej miłości, w której żył odwiecznie jako Syn Boga, a teraz również jako Syn Człowieczy. Od tego momentu Jego człowieczeństwo może uczestniczyć w tym bezmiernym, bo boskim szczęściu.

Owo „bycie w” [Jezusa w Ojcu] zawiera tę samą intymność, co zamieszkiwanie Boga w swym stworzeniu. Przenika ono nie tylko obiektywnie duszę i ciało, ale może zawładnąć także świadomością, myśleniem, wiarą, wolą, miłością i uczuciami do tego stopnia, że prowadzi niemal do zaniku takiej sytuacji, w której naprzeciw siebie stoją dwa podmioty. Dlatego miłość, którą miłujemy Boga, opiera się na Bożej miłości w nas i ku nam, na owej miłości, która według słów Pawła rozlana jest w sercach naszych (Rz 5, 5). Człowiek nie przestaje być stworzeniem i osobą, choć dokonuje się taka wzajemna obecność, której nie są już w stanie wyrazić ludzkie słowa. Dokonuje się takie wzajemne przenikanie, które nie jest żadnym pomieszaniem – istnieje tylko jeden jedyny obraz, za pomocą którego można je przedstawić, mianowicie obraz samego Ducha Świętego, który jest właśnie jednością Ojca i Syna bez usuwania ich samoistności. Dlatego właśnie tajemnica Wniebowstąpienia ma swe ujście w tajemnicy Pięćdziesiątnicy. Odejście Chrystusa do Ojca samo w sobie jest tchnieniem przez Niego Ducha Świętego. Paweł może tak powiedzieć: „Tak więc i my odtąd już nikogo nie znamy według ciała; a jeśli nawet według ciała poznaliśmy Chrystusa, to już więcej nie znamy Go w ten sposób” (2 Kor 5, 16). Chrystus, którego zna Paweł, którego zna wyłącznie, i którego chce znać, jest wszechobecny na sposób Boski i duchowy, jest wyniesiony jak sam Bóg ponad przestrzeń i czas i ukazuje się w chwale pod Damaszkiem tym, których pragnie nawiedzić, których serca napełnia, wybierając ich sobie na naczynia, aby nie żyli już więcej dla siebie samych, ale dla obecnego w nich Chrystusa.

Kiedy Jezus znika nam sprzed oczu, nie czujemy się opuszczeni, nie rozpaczamy po Tym, który odszedł, by nam przygotować miejsce, po Tym, który został przeniesiony, aby ponownie wrócić, po Tym, który zniknął bez oglądania się za siebie: „A oto ja jestem Z wami, aż do końca świata. Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 28,20; 18,20). Jest tylko na tyle oddalony, że serce nasze czuwa w tęsknocie za Nim, i na tyle blisko, że zaspokojona tęsknota może zrodzić z siebie nową żywą tęsknotę.

Rozważanie H.U. von Balthasar