Smutno mi po Traditionis custodes

Absolutyzacja intencji to powszechny błąd. Kiedy podejmujemy decyzje, intencja jest ważna i wpływa na wartość czynu, ale nie jest jedynym aspektem jego wartościowania. Można chcieć dobrze i wierzyć w słuszność własnej decyzji, a i tak popełnić błąd – spowodować złe skutki. Dobra intencja to nie wszystko. Musimy poczekać na skutki.

Decyzję z „Traditionis custodes” przyjąłem ze smutkiem. Nie rozumiem jej. Zwłaszcza, że od wielu lat karmię się także duchowością czasów przedsoborowych. Doceniam jej wartość i pasuje ona dobrze do mojej „struktury ducha”. Wychowany jestem na „Ćwiczeniach Duchowych” Ignacego z Loyoli i wierzę w słuszność „Reguł trzymania z Kościołem”. Pierwsza z nich mówi: „Rezygnując z wszelkiego własnego sądu, trzeba mieć umysł gotowy i skory do okazania posłuszeństwa we wszystkim prawdziwej oblubienicy Chrystusa, Pana naszego, czyli naszej świętej Matce, Kościołowi hierarchicznemu”. Dodatkowo reguła trzynasta surowo podkreśla: „By we wszystkim utrafić w sedno, powinniśmy być zawsze gotowi wierzyć, iż białe, które widzę, jest czarne, jeżeli się tak wypowie Kościół hierarchiczny, w przekonaniu, że między Chrystusem, naszym Panem i Oblubieńcem, a Kościołem, Jego Oblubienicą, działa ten sam Duch, który nami kieruje i rządzi ku zbawieniu innych dusz. Świętą Matką naszą, Kościołem, rządzi bowiem i kieruje ten sam Duch i Pan nasz, który nam dał dziesięć przykazań”. Roma locuta causa finita.
Podsumowując, decyzji nie rozumiem i czuję względem niej wewnętrzny niepokój, a kiedy czegoś lub kogoś w Kościele nie rozumiem pozostaje mi tylko pokochać i wierzyć, że Duch Święty ma swoje drogi docierania do ludzi Kościoła.

Inne artykuły autora

Jak poznałem św. Michała? Zaczęło się na cmentarzu

Koronka "Jezu, Ty się tym zajmij"

Litania do Ojca Dolindo Ruotolo